POLACY W ESTONII

Mloda Polonia
jest - i dobrze sie miewa!


Od pewnego czasu daja sie slyszec glosy czytelników twierdzacych, iz zbyt dajemy ponosic sie emocjom historycznopatriotycznym, przedstawiajac w naszej rubryce przede wszystkim przedstawicieli starszego pokolenia Polaków mieszkajacych w Estonii, a mlode pokolenie traktujemy po macoszemu, w wyniku czego moze powstac bledne przypuszczenie, ze ”Polonus Estonicus” jest w tym kraju gatunkiem nieistniejacym.

Wprawdzie mamy powody, dla których lansujemy i faworyzujemy w tej rubryce wlasnie osoby starsze i przy okazji mozemy to kiedys nawet uzasadnic, jednakze jak mawiali Rzymianie: ”vox populi, vox Dei”, a wiec i nasi czytelnicy maja z pewnoscia tez racje. Zapewniamy ich zatem, ze nie tylko mloda, ale i calkiem ”nowa” Polonia jest i ma sie calkiem dobrze.
Tym razem miejscem naszego wywiadu jest ”Mamma mia”, ulubiona kawiarnia Ilonki Andriejewej (2 latka) na Müürivahe, czyli Miedzymurzu, za polskim kosciolem. Ilonka sama sobie energicznie dysponuje najpierw soczek, a potem lody, od czasu do czasu sekunduje nam w rozmowie, ale glównie zwiedza znane kawiarniane katy, bedac w centrum uwagi znajomej obslugi. Tak wiec rozmowa z mama Ilonki, pania Dorota Kaczmarczyk (l. 28), toczy sie szybko i gladko.

Czy mialabys ochote, Doroto, opowiedziec naszym czytelnikom, jak to mloda, ladna, mila i wesola Polka znalazla sie przed kilkoma laty w Tallinnie?
Studiowalam filologie rosyjskoslowianska w rodzinnym Gdansku. Na trzecim roku studiów, to znaczy w roku 1991, 30 studentów z naszego roku wyjechalo na praktyke jezykowa do Kaliningradu. Wówczas Kaliningrad dopiero wychodzil z izolacji - bylismy jednymi z pierwszych, którzy, mówiac metaforycznie, uchylali tam swa obecnoscia rabka zelaznej kurtyny, wiec stanowilismy wówczas swego rodzaju atrakcje turystyczna dla miejscowej ludnosci, a juz z cala pewnoscia dla tamtejszych studentów. Przychodzono nas nawet ogladac.

A pierwsze twoje wrazenia ze ”Zlotego Królewca”?
”Zloty” niegdys Królewiec byl szary i zaniedbany, sprawial raczej przygnebiajace wrazenie, a ruina slynnego niegdys królewieckiego soboru jeszcze to wrazenie potegowala. Umieszczono nas wprawdzie w najlepszym akademiku, ale z poczatku doznalismy szoku - na osiem pieter byla tylko jedna wspólna lazienka z dziesiecioma prysznicami (dla 240 osób!), przy czym stosowano ograniczenia: kapac sie wolno bylo tylko rano i wieczorem, a w czwartki i piatki lazienka byla przepisowo zamknieta.

Jak sobie zatem radziliscie?
Poszly w ruch rózne miski, miseczki i miednice, ale stosowalismy równiez zwyczajne metody przekupstwa. Za mydelka toaletowe i ”Byc moze” panie sprzataczki nieraz pozwalaly nam wykapac sie ponadplanowo. Z czasem przyzwyczailismy sie do wszystkiego i zaczelo nam sie nawet w Kaliningradzie podobac. Inflacja byla wtedy dopiero w powijakach - za jednego rubla mozna bylo nie tylko pojechac na wyklady, ale i objechac cale miasto. Potem taksówkarze zhardzieli i od Polaków brali juz po piec rubli, inaczej nie chcieli nas wozic, co psulo nam krew.

Jak dlugo trwala ta praktyka i jak poznalas swego przyszlego meza?
Praktyka trwala pól roku, wiec, jak juz mówilam, nawet Kaliningrad zdazylismy polubic, jak równiez zaprzyjaznic sie z sympatycznymi ludzmi. Ilje, mego obecnego meza, poznalam wlasnie poprzez znajoma, studencka pare malzenska z Soczi. Nie bylo to wcale, jak to sie zwyklo mówic: uczucie od pierwszego wejrzenia. Nasza poczatkowo znajomosc, a potem przyjazn trwala trzy lata, zanim przerodzila sie w glebsze uczucie przypieczetowane zwiazkiem malzenskim.
Odwiedzalismy sie nawzajem to w Gdansku, to w Kaliningradzie, to znów w Tallinnie.

Dlaczego wlasnie w Tallinnie?
Bo rodzinnym miastem Ilji jest Tallinn, a w Kaliningradzie studiowal prawo.

A jak zareagowali twoi rodzice na wasze matrymonialne plany?
Dopóki rodzice nie poznali osobiscie Ilji, dopóty do naszych matrymonialnych zamiarów odnosili sie z dystansem. Zreszta podobnie jak wielu Polaków i w ogóle ludzi z tzw. Zachodu mieli oni gotowy stereotyp ”czlowieka ze Wschodu” - najczesciej takiego w waciaku i walonkach. Pierwsze odwiedziny Ilji byly dla moich rodziców niezwykle milym zaskoczeniem: zobaczyli normalnego, mlodego czlowieka, który nie tylko nie róznil sie niczym od innych, a mial do tego jeszcze i wiele zalet. Przywital sie z rodzicami po polsku. Lody zostaly przelamane, nie bylo juz mowy o zamieszkaniu w hotelu - zostal przyjety do rodzinnego grona.

Kto podjal decyzje o zamieszkaniu na stale w Estonii?
Decyzja zapadla sama przez sie. W danym ukladzie bylo to jedyne, logiczne rozwiazanie naszego dylematu: gdzie po slubie zamieszkac? Maz mial tu, w Tallinnie, prace, potem wspóludzial w firmie rodzinnej. Ja bylam pod tym wzgledem wolna, pojechalam wiec jak to sie mówi - za mezem. Zreszta to chyba rzecz normalna?

A jak wyglada zycie mlodego, polonijnego pokolenia w Estonii? Jak ulozyly sie stosunki rodzinne, zawodowe, spoleczne?
Mówiac jednym slowem: zyje nam sie dobrze. Ani przez chwile nie czulam sie tu odrzucona. Nie tylko rodzina i znajomi meza, ale równiez otaczajacy mnie ludzie zaakceptowali mnie z zyczliwym zainteresowaniem i to wlasnie jako Polke. Nie odczulam zadnej niecheci ani ze strony estonskiej ani tez rosyjskiej czesci spoleczenstwa. Zaraz przy pierwszym spotkaniu mój tesc dla dodania mi otuchy zacytowal zartobliwie popularne wówczas powiedzenie, ze ”Pietuch nie ptica, Polsza nie zagranica”, wiec nie mialam specjalnych problemów z zaaklimatyzowaniem sie w nowym spoleczenstwie. Oczywiscie duzym minusem byl przez pewien okres czasu brak pracy, co przy mojej specjalnosci w tutejszych warunkach jest zreszta zrozumiale. Czulam, ze przez to poruszam sie w zbyt ciasnym kregu i nie mam mozliwosci rozwoju. Przez pewien okres pracowalam w znajomej firmie, ale obecnie zrezygnowalam, poniewaz mam zamiar podjac prace w naszej firmie rodzinnej. Ostatnio poszerzyla sie ona o mala restauracje, bedzie zatem nawal pracy.

Czy to znaczy, ze Ilonka pójdzie do przedszkola?
Oczywiscie, przy czym zdecydowalismy, ze bedzie to przedszkole estonskie. Chcemy, zeby Ilonka nauczyla sie jezyka estonskiego.

Ilonka i tak jest juz w pewnym sensie poliglotka, bo majac zaledwie dwa latka posluguje sie na codzien polskim i rosyjskim i wyraznie rozgranicza, który jezyk jest który. Trzy jezyki w uzyciu na codzien, czy to nie za duzo jak na tak male dziecko?
Kazdy jezyk jest prawdziwym bogactwem, którego nikt nie odbierze i kazdego z nich warto sie uczyc. Dla Ilonki najwazniejszym jezykiem jest obecnie jezyk polski. Co do tego panuje w naszej rodzinie zgodna opinia. Moi tesciowie sa zdania, ze dziecko musi w pierwszym rzedzie poznac jezyk swej matki. Ilonka jest jak dotychczas ich jedyna wnuczka i dla niej gotowi sa oni nauczyc sie nawet jezyka polskiego. Nie wszystkie rodziny sa pod tym wzgledem tak wielkoduszne.

Przez dwa lata prowadzilas, Dorotko, zajecia z jezyka polskiego w jednej z tutejszych rosyjskich szkól.
Czy nauczanie jezyka polskiego w tutejszych zdominowanych przez jezyk angielski i niemiecki szkolach ma twoim zdaniem jakies szanse?
Nauka jezyka polskiego w Estonii musi miec wyrazna motywacje, wtedy mozna liczyc na rezultaty. Tak bylo w przypadku grupy, w której prowadzilam zajecia. Kilkoro sposród dzieci mialo blizsze lub dalsze kontakty z Polska i to motywowalo ich zainteresowanie jezykiem polskim. Zreszta z róznym skutkiem. Niektóre z dzieci mówily juz calkiem dobrze po polsku, dla innych lekcje polskiego ograniczaly sie do ramki kólka zainteresowan. Zreszta byla to grupa zróznicowana wiekowo. Jednak nie sadze, ze moznaby nauczac jezyka polskiego w tutejszych szkolach w sposób masowy. Co innego dzieci z Polonii, te powinny miec zagwarantowana, regularna nauke jezyka i kultury ojczystej.

Czy wasze plany zyciowe przewiduja mozliwosc wyjazdu z Estonii?
Na razie nie nosimy sie z takim zamiarem. Mieszkamy w Estonii na zasadzie pobytu na stale. Mozemy odwiedzac Polske bez przeszkód. Tu w Estonii widzimy jednak swoje perspektywy na najblizsze lata. Uwazam, ze tutaj mozna tez duzo osiagnac, nalezy tylko szerzej rozwijac wlasna inicjatywe i energiczniej dzialac. A co bedzie za kilka lat - czas okaze!

Rozmawiala Teresa Kärmas

archiwum