Zwyczaje i obyczaje

”Vastlad”czyli zapusty

Kulig po estonsku
Jedna z ulubionych i do dzis zachowanych tradycji zapustnych byl ”vastlasõit” zwany niekiedy równiez ”liugupäev”.
W ostatki urzadzano jazde saniami do odleglych miejscowosci - im dalej, tym lepiej, bowiem tradycja ta zwiazana byla z bardzo wazna w kulturze bytowej Estonii uprawa lnu.
Obyczaj pouczal, ze im dluzsza jazda, tym dluzszy wyrosnie na polu gospodarza len. Mlodziez i dzieci nie biorace udzialu w tej sannie, zbieraly sie grupami, wedlug zagród, na górkach, wzgórzach, wysokich brzegach rzek i stawów, gdzie odbywalo sie cos w rodzaju zawodów sportowych w zjezdzie na sankach, przy czym zreszta pojazdem niekoniecznie musialy byc sanki: zastepowaly je nieraz rózne zabawne przedmioty - deski, plachty, kawalki plotów, a w koncu i wlasna, niewymowna czesc ciala. I tu panowala zasada: im dluzszy zjazd i gladszy poslizg - tym dluzszy i lsniacy bedzie len sie rodzil. Zwyczaj zapustnych zawodów saneczkowych zachowal sie do dzis, obecnie ma on jednak charakter rozrywkowy. Oddaja sie temu ”szalenstwu” z równa namietnoscia dzieci, dorosli i mlodziez.

Hokej ludowy
Mlodziez i dzieci z wybrzezy nadmorskich i wysp braly udzial w zawodach przypominajacych gre w hokeja. Gra nazywala sie ”sigade põlluleajamine”, czyli ”wyganianie swin w pole”. Kazde dziecko i mlodzik otrzymywal w tym dniu w prezencie kolorowe, drewniane kule - ”swinki” - i mocne, kolorowe kije. Gra byla demokratyczna - brali w niej udzial zarówno chlopcy jak i dziewczeta. Odbywala sie ona na zamarznietych zatokach morskich, nieraz i innych zbiorników wodnych. Kto najszybciej wyprowadzil wszystkie swoje swinki z zatoki (zagrody) na otwarta przestrzen lodowa, ten wygrywal. W jego zagrodzie zagwarantowane bylo powodzenie w hodowli trzody chlewnej. Zabawa miala tez cel merkantylny: Latem pastuchami trzody (a byla to funkcja dochodowa i zaszczytna) mogli byc wylacznie uczestnicy tej zimowej zabawy.

Marzanna po sniegu
Zarówno starsi jak i mlodsi mezczyzni brali udzial w wypedzaniu ze wsi kukly zwanej ”kada”. ”Kada” przypominala polska ”Marzanne”, byla ona odziana w babskie szmaty i symbolizowala wszystko co zle i wrogie, tyle tylko ze nie topiono jej, ale pedzono kijami, najczesciej po sniegu. Wyganianie ze wsi ”kady” bylo czynnoscia magiczna, symbolizujaca wyzwolenie od zla. Zwyczaj ten najbardziej byl rozpowszechniony w okregu Hanila. Mezczyzni z Hanila gnali ”kade” do niezbyt im przyjaznej wsi Petaluse. Mezczyzni z Petaluse wychodzili im naprzeciw i nie chcieli ”kady” do swej wsi wpuscic. Zaczynala sie walka na kije, która z czasem przeksztalcila sie w zmagania rozrywkowo-sportowe, przy czym zachowaly sie stare, bojowe zawolania zawodników: ”Kada Petala!” i ”Kada Hanila!”, które mialy sprowadzic niepowodzenie na przeciwnika.

Wrózenie z kosci
Dziewczeta zabawialy sie w ostatki wrózeniem z kosci. Tradycyjna potrawa na ostatki byla grochówka lub tez fasolówka nagotowana na swinskich nózkach. Specjalne kostki ze swinskich nózek sluzyly dziewczetom jako ”baczki” - ”vurrid”. Te ”baczki” puszczano w ruch, a której kosc spuszczony ze smyczy pies pierwsza pochwycil, ta wydawala sie pierwsza za maz za upatrzonego sobie wioskowego ”królewicza z bajki”.

Zapustne ptysie
Wedlug prastarego zwyczaju wypiekano na zapusty specjalne ciasta i placki jeczmienne, zwane ”karaskid”. W ubieglym wieku przyjely sie jednak pod wplywem zwyczajów niemieckich ”vastlakuklid”. Sa to pyszne, puszyste, drozdzowe ptysie z obcietym wierzchem, wypelnione masa bitej smietany i nakryte wieczkiem. ”Vastlakukkel” podbil od razu serca i zoladki Estonczyków. Obecnie sila i urok tego zaledwie stuletniego zwyczaju sa tak silne, ze staly sie nieledwie narodowym ”tabu”. Ptysie, choc bardzo smaczne i dekoracyjne, wypieka i je sie tylko i wylacznie na ostatki. Ale za to w ostatki kazdy stara sie zjesc ich jak najwiecej. A kogo w ostatki ptys ominie, ten czuje sie pokrzywdzony i nieszczesliwy przez caly rok az do nastepnych zapustów.

archiwum