Z Polski przez Zair
i Nowosybirsk do Estonii
Franciszkanskim
szlakiem
Od prawie trzech lat w pólnocno wschodniej Estonii, tuz przy
granicy z Rosja, w miejscowosci Ahtme pracuje polski franciszkanin, ojciec
Augustyn Loska OFM. Wczesniej duszpasterzowal w Zairze oraz przez dwa lata
w Nowosybirsku.
Do Estonii trafilem troche przypadkowo - opowiada ojciec Augustyn
korespondentowi z gazety Glos podczas zwiedzania ahtmenskiej
parafii oraz jej nowej swiatyni pod wezwaniem sw. Franciszka z Asyzu. -
Z woli moich franciszkanskich przelozonych skierowany tu zostalem, aby niesc
pomoc duchowa rodakom-katolikom. Z prosba taka zwrócil sie do nas
ówczesny administrator apostolski trzech republik rezydujacy w Wilnie.
Zalecil mi zbudowanie nowego kosciola parafialnego w Ahtme. Byly juz plany,
lokalizacja, przygotowany teren i material budowlany. Kiedy jednak przybylem
do Estonii, okazalo sie, ze architekt oczekiwal niesamowicie wysokiego,
przerastajacego nasze mozliwosci honorarium.
Sytuacja byla naglaca. Wierni nie mieli gdzie sie modlic. W starej kaplicy
domowej moglo sie pomiescic najwyzej 20 osób, parafia natomiast liczyla
juz wówczas znacznie ponad setke wiernych.
Ojciec Augustyn zwrócil sie wiec raz jeszcze do swego przelozonego
w Wilnie z prosba o zezwolenie na prowizoryczne powiekszenie istniejacego
domu modlitwy. Pozwolenie takie otrzymal - z zastrzezeniem jednak, ze rozszerzona
kaplice bedzie mozna w przyszlosci wykorzystac jako sale parafialna lub
katechetyczna.
Sprawe rozbudowy domu modlitwy wziela nastepnie w swoje rece pani
architekt Tatiana Solomaniuk. Prace przygotowawcze szly szybko. Pani architekt
zaprojektowala budowe naprawde niewielkiego kosciólka. Kiedy administrator
apostolski przyjechal na konsekracje nowej swiatyni - uznal istniejacy budynek
za zupelnie wystarczajacy.
Dzis parafia nasza liczy juz ponad 300 wiernych. Naleza
do niej ludzie róznych narodowosci: Estonczycy, Rosjanie, Bialorusini,
Litwini i oczywiscie Polacy. Nasi rodacy przewaznie zamieszkali w tej czesci
Estonii kilkadziesiat lat temu przybywajac tu z ziem dawnych kresów
wschodnich, które po II wojnie swiatowej znalazly sie w granicach
Zwiazku Sowieckiego. Ich znajomosc jezyka polskiego nie jest dzis nadal
niestety najlepsza. Najczesciej bowiem w przeszlosci zdarzalo sie im rozmawiac
prawie wylacznie po rosyjsku. Takze ich dzieci i wnuki dopiero teraz zaczynaja
uczyc sie i rozmawiac po polsku. Wielu z nich ma tez trudnosci z estonskim.
Chcac jednak tu mieszkac, uczyc sie i pracowac musza odpowiednio dobrze
poznac jezyk swojej obecnej ojczyzny. Nadal wiec nasze nabozenstwa odprawiane
sa takze po rosyjsku.
Duza pomoc w mojej pracy okazuje mi polskie przedstawicielstwo konsularne,
szczególnie pan radca Wieslaw Ogórek z Tallinna, a takze Stowarzyszenie
Wspólnota Polska z Warszawy. Dzieki ich startaniom parafia
nasza otrzymala niedawno antene satelitarna, która pozwala nam ogladac
wiele ciekawych programów bezposrednio z Polski oraz lepiej poznawac
jezyk ojczysty.
W pracy duszpasterskiej pomagaja o. Augustynowi takze polskie
zakonnice. Jedna z nich, s. Gabriela Laska - felicjanka, prowadzi katechezy
dla dzieci i mlodziezy. Lekcje odbywaja sie przy parafii. W szkole nie ma
jeszcze nauki religii. Ojciec Augustyn prowadzi natomiast katechezy dla
doroslych. Wyglasza je przed niedzielnym nabozenstwem. Odwiedza takze chorych
i cierpiacych, niosac im pocieche duchowa.
Duszpasterstwo w Estonii rózni sie znacznie od pracy parafialnej
w Polsce. Tu katolicy stanowia niewielka, zaledwie 6 tysiecy liczaca spolecznosc
pomiedzy luteranami i prawoslawnymi oraz tysiacami religijnie indyferentnych
wspólobywateli. Duszpasterze musza wiec, podobnie jak o. Augustyn,
poswiecac wiele czasu na nauki indywidualne. Szczególnie wsród
mlodego i sredniego pokolenia, któremu po latach dominacji systemu
marksistowskiego religia wydaje sie nadal czesto zupelnie niepotrzebna.
Leszek Watróbski
Glos nr 22 1998