Romana Skrzynska-Lewandowska
Polski
w Tallinnie
jest wiecej
Polski w stolicy Estonii jest wiecej niz w innych miastach tego
kraju. Tu przeciez miesci sie Ambasada RP, Biuro Radcy Handlowego,
dziala Kosciól katolicki. Tu tez ma swa siedzibe Zwiazek Polaków
w Estonii, redakcja pisma "Nasza Polonia", dziala stowarzyszenie
Eesti-Poola.
I tylko tyle?... A wiec nie!
Tallinski Uniwersytet Pedagogiczny (TUP) z pasja i madrze buduje
slawistyke. Studenci maja do wyboru kilka jezyków slowianskich,
których ucza ich rodowici przedstawiciele. Bulgar jest lektorem
bulgarskiego, Czeszka - czeskiego. Stad wzial sie tez blok przedmiotów
polskich, w tym przede wszystkim lektorat jezyka polskiego, prowadzony
przez Polaków. Czy to pedagogiczny charakter uczelni, czy tez
cechy osobowe kadry nauczajacej - stwarzaja niepowtarzalny klimat
tej uczelni. Student jest tu traktowany zdecydowanie podmiotowo,
unosi sie atmosfera gotowosci niesienia pomocy innym. TUP dawno
zabiegal o polskiego lektora. ... ale przeciez jest w Tartu,
moze pózniej... - odpowiadano zewszad.
Od lutego 1998 r. rozpoczelismy zatem prace (dojezdzajac z Tartu)
z mlodzieza TUP. Blok polskich przedmiotów zostal otoczony nieklamana
zyczliwoscia, a polscy wykladowcy sercem, sympatia i szacunkiem.
Studenci (dobrowolnie) przychodzili na polskie zajecia czesto
z grypa i temperatura. Bardzo pilnie uczyli sie praktycznej polszczyzny,
z uwaga wsluchiwali sie w historie Polski, notowali i zadawali
dociekliwe pytania dotyczace polskiej literatury - w tym - wspólczesnej!
Zadziwiali nas systematycznoscia i dociekliwoscia. Dysponowali
- w odróznieniu od Uniwersytetu w Tartu - minimalnymi pomocami.
Niezawodna nasza Ambasada obdarowala ich "Historia Polski" po
estonsku. Zawsze surowy egzaminator - prof. Jan Lewandowski -
przepytywal pilnie i coraz bardziej zdziwiony - stawial oceny
dobre i b. dobre.
Na polskim lektoracie zjawiali sie studenci i sluchacze spoza
slawistyki, przyjmowani przez jej kierownictwo bez zastrzezen.
Bywali wiec i przyszli pracownicy Ambasady Estonii w Polsce, studenci
innych wydzialów, magistranci i pracownicy TUP. Lektor stwarza
niepowtarzalna i konieczna (z punktu widzenia metodyki) atmosfere
kontaktów interpersonalnych. Wlasnie tutaj takie byly. Pelne pytan
o wspólczesna Polske, o mlodziez, o zwyczajne polskie zycie, o
nasza kuchnie, zwyczaje, tradycje, o status rodziny w naszym kraju.
Tych wzajemnych spotkan bylo nam wciaz za malo, tym bardziej,
ze obie strony wiedzialy, ze dalszych w tym gronie nie bedzie...
Na lektoratach wybiegalismy tematycznie o wiele dalej niz wyznaczal
niebieski podrecznik ofiarowany studentom przez Fundacje "Pomoc
Polakom na Wschodzie". Na lektoratach spotykalam mlodziez z odleglym
juz czasem, ale swiadomym polskim rodowodem. I tak Pani Wollkonska
- wraca do Polski na stale. Âlub w sierpniu. Narzeczony ze Âlaska
oczekuje zniecierpliwiony... Pani Zenia umiala najpiekniej pisac,
ale obawiala sie zlego akcentowania, a i "slownictwo mam wciaz
ubogie" - zalila sie. Pani Olga Bogdanowicz - zona Polaka (a i
babcia ze strony matki - rodowita Polka), nauczyla wnuczke wiele
Polski. Olga wie, ze to nieraz juz wiadomosci nieaktualne. Inni
sluchacze chcieliby Polske po prostu zobaczyc - slyszeli, ze jest
piekna. No i droga w glab Europy przez nia wlasnie wiedzie...
To z tych studentów moglabym wylonic grupe, gotowa wziac udzial
w planowanej przez Fundacje "Pomoc Polakom na Wscho-dzie" - olimpiadzie
milosników polskiego jezyka i kultury. Zaproszono mnie wszak do
prac Komitetu Organizacyjnego tej Olimpiady...
Smutne sa pozegnania. Byly kwiaty i byly lzy. Pozostana sympatyczne
wspomnienia i kolejne kontakty miedzy Estonia i Polska.