Pielgrzymka naszych
parafian do Lichenia

52 osoby z naszej parafii wziely udzial w pielgrzymce do Lichenia w Polsce, zorganizowanej w dniach 16 - 19 pazdziernika.

W niedziele po powrocie pielgrzymki do Tallinna wystarczylo tylko rzucic pytanie: "Jak sie udala pielgrzymka?", aby na twarzach uczestników jak za dotknieciem czarodziejskiej rózdzki wykwitl promienny i blogi usmiech. Bo to i lask Bozych sie dostapilo i po drodze zwiedzilo tez kawal Polski, ze stolica wlacznie (niektórzy po raz pierwszy w zyciu), przy czym wszystko nawet niedrogo wypadlo, co w naszych warunkach duzo znaczy. W pielgrzymce uczestniczyly takze trzy siostry brygidki, ss. Patrycja, Jadwiga i Laura.

Siostra Laura: Tempo bylo duze, ale nikt sie nie skarzyl. W piatek po poludniu autobus wyruszyl w droge. Sprawy techniczne i formalne organizowal pan Kazimierz Mazur, pomagali mu i inni. W sobote o ósmej rano bylismy juz w Warszawie, gdzie pod Palacem Kultury czekal na nas nasz dobry znajomy, brat Grzegorz Senkowski ze zgromadzenia Marianów. Oprowadzil on nas po zabytkach Starego Miasta. Bylo tez nieco wolnego czasu dla odprezenia. Troche sie obawialismy, ze nam sie nasza tallinska Polonia indywidualnie w tej Warszawie pogubi, ale z pomoca Boza obylo sie bez problemów. Po poludniu dotarlismy do Lichenia na Ziemi Kaliskiej.
Zaraz po zakwaterowaniu udalismy sie do Sanktuarium Najswietszej Maryi Panny Bolesnej Królowej Polski. Zwiedzilismy stary kosciól i nowa bazylike oraz przylegly kompleks. Szczególnie wzruszajace bylo dla nas powitanie naszej pielgrzymki podczas nabozenstwa. Wywolalismy nawet mala sensacje, poniewaz jak dotychczas jeszcze tam nikt katolików i Polaków z Estonii nie ogladal! Nabozenstwa i adoracje trwaly przez caly wieczór az do póznej nocy. Musze powiedziec, ze nasi pielgrzymi zadziwili mnie dobra kondycja i wytrwaloscia. Po tak dlugiej, meczacej podrózy niektórzy nasi pielgrzymi wytrwali na adoracjach az do konca, a byly wsród nich przeciez osoby starsze. Przyznaje sie, ze ja lecialam z nóg ze zmeczenia.
W niedziele pojechalismy jeszcze na kilka godzin do Czestochowy. Te kilka godzin w Czestochowie to zdecydowanie zbyt malo! Do Czestochowy trzeba bedzie wkrótce zorganizowac specjalna pielgrzymke.

Ale dlaczego tallinska Polonia naparla sie wlasnie do Lichenia?
P. Natalia Silwanowicz: W tym ze pielgrzymka udala sie wlasnie do Lichenia jest sporo mojej "agitacji". Jestem zagorzala czcicielka Cudownej Panny Lichenskiej. Po smierci meza, a potem i 22-letniego syna Kazimierza w 88 roku bardzo cierpialam i chorowalam. Gdy w czterdziesta noc po smierci Kazia naszym tu obyczajem czuwalam i modlilam sie, bylam swiadkiem (gdzies okolo czwartej nad ranem) niezwyklego zjawiska na niebie. Wtedy, pamieta chyba pani, odwiedzal nas tu ksiadz Fortunat z Polski, który zauwazyl, iz mialo to miejsce 3 maja, w dzien Matki Boskiej Królowej Polski i ze moglo to byc widzenie. Udalam sie w tej intencji do Czestochowy, a ksiadz Fortunat przekonal mnie, abym pojechala wraz z nim równiez do Lichenia. Jest tam droga krzyzowa na wzgórzu, dokad wioda tzw. schody pokutne, dwadziescia stopni - kazdy stopien naznaczony krzyzem. Wspinalam sie tymi schodami z wielkim wysilkiem, z kazdym stopniem ból przeszywal kolana, a zbieglam z nich potem bez trudu, jak szesnastolatka - calkiem uzdrowiona. Do dzis moja choroba nie powrócila.
Trudno jest sie oprzec tak silnej argumentacji, nie oparla sie jej wiec i tallinska Polonia.

archiwum